Dziś przeglądałam zdjęcia do wywołania, bo miałam dwuletnie zaległości i trafiłam na te z Egiptu. I dopadło mnie znów. Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że od wielu lat choruję na Egyptus Chronicus a to choroba bez wątpienia nieuleczalna;) Już rok upłynął od ostatniego wyjazdu i wiem, że to szczyt możliwości mojej cierpliwości. Znów chcę zaciągnąć się Tym powietrzem... Chcę, by śpiew muezina budził mnie o świcie... Chcę znów tłuc się autokarem całą noc, by spojrzeć na ponadczasowe piramidy. Chcę zedrzeć kolejne sandały łażąc godzinami bez celu po bazarze, targować się i kupować tandetne badziewie... Chcę pić Stellę w Cacao i tańczyć do rana w Ministry of Sound... I czekać w niepewności na wschód słońca na plaży, tak jakby wcale nie był oczywisty... A potem cieszyć się jak dziecko i skakać przez fale... Chcę godzinami rozmawiać z nieznajomymi i podglądać ich życie... Chcę znów przeżyć nieopisany zachwyt, podglądając zaczarowany świat morza Czerwonego... A potem zamówić szklankę soku z limonki w najobskurniejszej kanciapie, mając głeboko w dupie zagrożenie "zemstą faraona"... Chcę słodko "nicnierobić" przy sziszy jabłkowej... Chcę...
To świat, w którym czuję się doskonale. Czas tam ma inny wymiar. Powietrze ma inny zapach. Ja tam jestem inną osobą.
Muszę wyjechać chociaż na kilka dni, mąż dał mi nawet pozwolenie:)
Szukam desperata do towarzystwa!!!
"mental slavery"
15 lat temu