czwartek, 21 sierpnia 2008

Mój przedszkolaczek!!!


Moja księżniczka chodzi do przedszkola!!!
Sama w to nie wierzę ale to prawda:-) Przedszkole ma cudowne, Panie-ciocie cieple, mądre i w ogóle rewelacyjne... Od piewszego dnia uczą się pilnie polskiego, żeby na początku dogadywac się z Lalą:-)
W piątek bylysmy pierwszy dzien, tylko na 2 godzinki i caly czas razem, zeby Lala sie oswoila a ja zobaczyla jak wyglada dzien w przedszkolu. Drugiego dnia Lala zostala na godzinke sama, jednak byla bardzo smutna i przyjechalam po nia. Trzeciego dnia pamietala dzien poprzedni i nie wypuscila mnie w ogóle, wiec spedzilam w lesie z gromadką 22 dzieci caly dzien:-) za to w srodę wbiegla rano do sali a mnie kazala isc do pracy heh... Te kilka godzin lazilam po domu jak oblakana, nie moglam sobie znalezc miejsca. Gdy po nią pojechalam, zastalam ją przeszczęsliwą na placu zabaw!!! Kamien spadl mi z serca a jej zachwycona buzia się nie zamykala. Na dowidzenia ukochala nawet swoje Panie:)
Za to dzis chyba sie nie wyspala, a my (odwiozlam ja z Kamilą) przeciągalysmy pozegnanie, bo dzieciaczki mialy bardzo fajne zajecia i Lala się rozplakala, jak powiedzialam, ze musze isc:-( Hanna Marta powiedziala, zebym sie nie martwila, ona zajmie się Lalą. Wstalam wiec, i nie ogladajac sie za siebie wyszlam... I to bylo najgorsze pięć metrów w moim życiu. Serce mi sie rozdzieralo bo za sobą slyszalam placz mojego skarba. Jeszcze nigdy nie czulam takiego żalu, mialam wrazenie, ze padne zanim dotre do drzwi. Jak robot zeszlam na dól i stalam dluzsza chwile kompletnie zamorczona. Po chwili dotarlo do mnie, ze jej placz ucichl, mimo to czulam sie strasznie i dlugo trwalo, zanim sie pozbieralam. Dopiero po telefonie z przedszkola, że juz zupelnie sie uspokoila zlapalam glębszy oddech. I żeby zagluszyc wyrzuty sumienia kupilam jej 2 torby ciuchów, zabawek i slodyczy... Popoludniu, jak po nią przyjechalam siedziala zadowolona kolo Pani i wcinala owoce:-)
Mimo wszystko nigdy nie zapomnę tego dnia...
Już zaczelam miec watpliwosci. Czy nie jest za malutka, czy nie lepiej jej ze mna w domu... Z drugiej strony widzialam, jak dzieciaki tam czują się swietnie. Jakie mają fantastyczne gry i zabawy, codzienne wycieczki na 4 godziny w góry!!! Cóż ja jej moge zaoferowac w domu, szczególnie jesienia i zimą. Widze, ze po tych kilku dniach coraz wiecej opowiada o przedszkolu, podoba jej sie i chce tam wracać. A w dodatku podsluchalam dzis, jak podczas zabawy z Kornelem nagle zaczęla wolac go po norwesku!!! Krzysiek spytal ja co to znaczy a ona na to: tak dzieci w moim przedszkolu mnie wolają:-D
Pękam z dumy!!!

1 komentarz:

Unknown pisze...

Mam nadzieję, że to nie było coś stylu "ej, Ty, mała w różowym" hi hi hi ;)))