





Bardzo dawno tu nie zaglądalam... Tyle sie działo, że nie miałam czasu... Bo przecież był Egipt na przełomie listopada i grudnia, więc i przygotowania przed i ciężki powrót do rzeczywistosci po... I zaraz potem swięta i mnóóóstwo gosci... wesoło było, alkoholizowalismy sie codziennie, także w sylwestra juz mielismy niezłą wprawe. Była kapela na zywo i poprawiny nastepnego dnia:)
A teraz naprawdę muuuszę więcej o Egipcie...
Podróż nie należala do najbardziej komfortowych, bo wylot byl z Oslo. O ile do Oslo tłuklismy sie calą noc pociągiem, tak spowrotem wracalismy juz samolotem... ale dopiero nastepnego dnia rano hmm, bo lądowalismy prawie o pólnocy. Tak wiec przyszło mi spać na lawce z Nelkiem i młodym rumunem a Krzysiowi z norweżką i jej dzieckiem... hehe, ale warto bylo. Bo w Egipcie bylo podwojnie cudnie. Po pierwsze cudnie bo to mój Egipt, wciąż ten sam... glosny, upalny i pachnący... (choruję na Egyptus Chronicus od kiedy pierwszy raz zaciągnęlam się egipskim powietrzem), a po drugie cudny, bo byla tam moja Lusia (noo Kornik też, smiesznie z nim bylo) Zawsze marzylam o tym, zeby być tam z moją Lusią:-) I bylam. Mam nadzieje, ze nie ostatni raz:-)
Wygrzewalismy tylki na plazy, snoorkowalismy (najodwazniejsi nawet próbowali nurkowania) scigalismy sie quadami po pustyni (jeny, jestem nienauczalna... im bardziej chcialam skręcić w prawo tym bardziej quad jechal w lewo!!! hihi), blablalismy cale noce, wloczylismy po najciemniejszych uliczkach Hurghady w poszukiwaniu idealnych falafeli i spijalismy hektolitry lodowatej Stelli. Bardzo szybko zlecial tydzien i pojechali:-( My zostalismy tydzien dluzej, zeby odespac zaleglosci, najesc się na zapas owoców morza w El minie (nie wiem jakim cudem dopiero odkrylam El Mine, mają tam absolutnie cudowne żarelko... kurde oplulam klawiaturę na samą mysl) i wygrzac kosci. Nocami nammmiętnie zalewaliśmy łazienkę:-) Mielismy skromny ale sympatyczny hotel w cantum Dahab (mam do niego sentyment, bo to własnie w nim mieszkaliśmy, jak byliśmy w Egipcie poraz pierwszy)... co rano budzil nas spiew muezina, na bazar mielismy 3 kroki... Pogoda byla piękna bite 2 tygodnie, woda w morzu idealna... nigdy nie bylam w Egipcie w grudniu i w najsmielszych marzeniach nie przypuszczalam, ze bedzie az tak slonecznie.
Ale, wszak to Egipt... mój Egipt.
Tam zawsze swieci slonce:-)