czwartek, 13 sierpnia 2009

Wróciliśmy!



























Było cudnie!!!
2 tygodnie ostrego imprezowania, dawno się tak nie uśmiałam i nie wyluzowałam. Dania mnie nie zachwyciła, płaska i nudna. Za to Legoland boski. Czułam się jak dziecko. 11 godzin zleciało jak z bata strzelił. Byliśmy też w ogromnym zoo połączonym sprytnie z placem zabaw. Planowaliśmy też Lalandię, ale jednogłośnie stwiedziliśmy, że lepiej dłużej pobyć w Polsce. W Policach byliśmy tylko przelotem, ale zdązyliśmy poimprezować z rodzinką i odwiedzić Panią Grażynkę (nic się nie zmieniła, ile ja bym dała za taką sąsiadkę, tu w Bergen)
Na Kaszubach zabawiliśmy dłużej, tyle się pozmieniało, jest naprawdę pięknie. Do tego Krzysia rodzinka... Zaczynają bal jak tylko otworzą oczy i kończą nad ranem. I nazajutrz od nowa. Niezniszczalni:-) Momentami zasnąć ze śmiechu i tak nie mogliśmy, więc po urlopie miałam spore zaległości. Póki co nie mogę ich na razie odrobić, bo dostałam 100% etatu w przedszkolu. Mam małą grupę cudownych maluszków od roczku do 3 latek:-) Gotowanie w Landmarku na jakiś czas odstawiłam, choć pewnie niedługo mi się zatęskni. A tak w ogóle od jakiegoś czasu marzy mi się własna knajpka. Mała, przytulna kafejka, pachnąca domowymi wypiekami, ze zdrowym, pysznym jedzeniem. W Bergen jest spora luka, wszędze tylko fast foody, ludzie szukają odskoczni. Mam już nawet nazwę: coffee - toffe:) I menu mam ustalone, i wystrój w głowie... tylko nie mogę znaleźć lokalu:( W centrum wszystko opanowane przez Turków i Chińczyków. Ale nie poddaję się. To do mnie nie podobne. Twardo szukam. I znajdę:-)

1 komentarz:

Maja pisze...

Będę mogła u Ciebie pracować? Trzymam kciuki :)