
Mimo, że nie urlopujemy, prawie wszyscy przyjaciele wyjechali a pogoda w Bergen typowo bergeńska (fuck!) jest całkiem fajnie. Zgodziłam się wziąć mnóstwo pracy w sezonie, więc:
1. szlifuję norweski
2. zarabiam na następny urlop (jak dobrze pójdzie to w sierpniu i na pewno we wrześniu)
3. poznaję fajnych ludzi
Nie zlicze wszystkich zalet ale to chyba moja najlepsza praca:-) mimo, że stanowisk zaliczyłam tam już mnóstwo i żadne z nich nie było bynajmniej imponujące bądź twórcze. Landmark ma jednak klasę, ludzie w nim są wyjątkowi, atmosfera rewelacyjna, imprezy conajmniej oryginalne. Dodatkowo siostrzana galeria sztuki wynajduje mi coraz to nowe zajęcia... W tym tygodniu dostałam propozycję pracy w kasie galerii, muszę to dopasować do mojego grafiku bo wciąż pracuję jako dagmamma:-) Miałam zakończyć karierę opiekunki z wyjazdem mojego Groszka na wakacje ale przedszkole Julci zamknęli i przez 3 tygodnie będzie do nas przychodziła. Lala jest wniebowzięta a i ja się cieszę, bo Julcia to najgrzeczniejsza dziewczynka jaką znam! Nie mam pojęcia jak się wychowuje takie dzieci ale jej rodzice powinni zostać jakoś specjalnie odznaczeni. Julcia nie pyskuje, nie ucieka, nie bije innych dzieci, nie zabiera zabawek, nie wchodzi na parapet, nie skacze z komody, na zakupach trzyma się wózka i nigdy się nie skarzy. Nie ma siniaków, guzów, jest ostrożna, posłuszna, ładnie je i do tego jest słodką przylepką, która potrafi tekstami rozbawić do łez. Moja córeczka tez jest słodką przylepką i potrafi tekstami rozbawić do łez... ale to wszystko co ma wspólnego z Julką. Z całą resztą jest dokładnie odwrotnie! Mały kaskader włazi wszędzie, ucieka zawsze i broi niesamowicie, ale mam nadzieję, że kiedyś jej to minie. Zresztą z każdym dniem jest chyba rozumniejsza i grzeczniejsza. Od kilku dni jest u nas Kamilka i muszę przyznać, że Laila bardzo się stara.Kama poświęca jej mnóstwo czasu, razem malują, bawią się i Lala jest przeszczęsliwa:-) Tego trzeba właśnie moim dzieciom... W Polsce babcie i ciocie były na miejscu, gdy Kornel się urodził. Był najmłodszym dzieckiem w rodzinie, uwielbianym i rozpieszczanym przez wszystkich. Moja kochana babcia przybiegała codziennie... a to upiekła mu placuszki, a to ugotowała zupkę. Ciocia Krysia zawsze miała kinder jajo, lizaka, jabłka w koszulkach a nawet ulubione kiełbaski:-) Ciocia Basia wyganiała nas z domu, żeby tylko móc go pilnować (a on robił na złość i przesypiał kilka godzin) hihi, Lusi mogłam podrzucić go w każdej chwili i wiedziałam, że jest mu tam dobrze a tu... w Norwegii ich dzieciństwo jest z tego ograbione. Rodzice to rodzice, nasza miłość jest jakby z urzędu, wrodzona i bezwarunkowa. Milosc innych muszą sobie zaskarbić (to nieskromne ale moim łobuziakom to przychodzi z uroczą łatwością)