piątek, 29 sierpnia 2008

Basia wróciła!!!





Wczoraj wieczorem witalysmy Basie na lotnisku! Byla prawie pól roku w Polsce! Zdążyla zdac egzamin na prawko a my zdazylysmy sie baaardzo stęsknić. Przebralysmy sie w Kornela stroje karnawalowe hihihi Sylwunia byla pszczólką a ja ch... wie. Plaszcz drakuli, czapka mikolaja i makijaż czarny mocno rozmazany:)
Wparowalysmy z wielkim transparentem, spiewem na ustach, różą w zębach i kierownicą od Audi w prezencie. Tlum na lotnisku mial zajebiste miny a Basia... To trzeba bylo zobaczyc!!! Siedziala zszokowana z miną pt: kurwa, znowu jestem w tym pojebanym kraju, pelnym debili!!! Bylysmy juz przekonane, ze wcale jej nie ucieszyla nasza niespodzianka i jest wsciekla, ze tam przyjechalysmy. Dopiero jak podbieglysmy blisko i krzyknęlam: Basiu, to my, pojebane!!! -zaczela przygladac sie nam blizej i zaskoczyla, ze to my!!! Wysciskalysmy ja mocno i odprowadzilismy do auta. Marcin mial powazne plany na wieczor;-) Od razu wstąpilo w niego życie, on naprawde bardzo tesknil i ostatnimi czasy chodzil bardzo struty. Teraz wszystko wróci do normy, znów bedziemy sikac z ich kawalow na imprezach... Tak sie ciesze, ze wrócila!
A z jej miny sikalam wczoraj jeszcze dlugo... dzis tez mnie skreca, jak sobie przypomne. Nie mamy niestety filmu z calego zajscia bo nasza kamerzystka Kamilka pomylila przyciski i nic sie nie nagralo:( Ale pewnie niedlugo na youtobie bedzie mozna znalezc nasze wyglupy nagrane na kamery przemyslowe hihihi Po calej akcji pojechalysmy do domku, po drodze tankujac auto, Pani z obslugi na nasz widok zaknęla drzwi i pogasila swiatla hihi
Kuźwa, my nie jestemy normalne:-D


3 dni temu po 3 miesiacach wrocila z Afryki Aga ale nie chciala nam podac godziny przylotu, chyba przeczuwala, ze mozemy jej narobic siary w miejscu pracy buhahahah
Cieszę sie bardzo, ze juz wszyscy sa w komplecie, trzeba jak najszybciej zakrecic gdzies nóżką:-)


Przyjaciel, to ktos, kto wie o tobie wszystko i nie przestaje cie kochać...

środa, 27 sierpnia 2008

Laleczka ma dziś urodzinki!!!



Już 3 latka ma mój skarbus! Ale ten czas leci!
Obudzilimy ją z Nelkiem delikatnym 100 lat! Jak zobaczyla prezent (rózowego laptopa) to nie chciala isc do przedszkola! Ala ją przekonalam, wystroilam w piekną suknię i pojechalysmy! Dzieci pieknie udekorowaly sale na jej swieto i zaspiewaly jej norweskie 100 lat na wejscie:) Lala znow robila podkówkę, jak wychodzilam. Obiecala mi, ze nie bedzie plakac ale widze, jak jeszcze jest smutna... Serce mi pęka. Do tej pory bylysmy nierozlaczne, cięzko nam sie ze soba rozstawac i kazdego dnia czekam, kiedy bede mogla juz po nią pojechać. Wiem, ze ona tez na mnie czeka, dlatego zawsze jestem za wczesnie. Dzis Hanne Marte prosila, aby odebrac LALE pozniej niz zwykle, bo popoludniu beda swietowac jej urodzinki. Beda lody, ciastka, chrupki:-)
Fajne to jej przedszkole:-)

ps. Dzis zaczepila mnie dyrektorka i zapytala... czy nie chcialabym z nimi pracowac:)
tfu tfu tfu, zeby nie zapeszyc... Ale fajnie by bylo!!!

Po poludniu mamy bal w domku... Przyjdzie Dawidek, Adrian, Julcia, Bardia, Martynka, Piotrus i Wiktorek. I nasza kochana Paulinka przylatuje specjalnie dla Lali!!! Zmykam piec ciasta;-)



Milosc zaczyna sie wtedy, gdy szczęcie drugiego czlowieka staje sie ważniejsze, niz Twoje...

Imprezka w Landmarku!

Zapomnialam, w sobote mielismy ipreze w Landmarku dla Stein Inge i Silie, który odchodzą z Kunsthallen. (Stein Inge tylko oddal szefowanie w Landmarku i zająl czym innym w galerii) Bylo zajebiscie!!! Na poczatek beczki piwa i wina do pysznego jedzonka (kazdy przyniosl cos pysznego, stoly sie uginaly) Moja ryba po grecku i ciasto z makiem byly przebojem, choc norwegowie nieco obawiali sie sprobowac opium buhahahah... Pozniej oblęzenie baru (każdy stawial kazdemu to co mu akurat przyszlo do glowy hehe) Ja uczylam ich pic żubróweczkę of course, z ogoreczkiem i kroplą soku jablkowego... Tom wybral beherowkę, Henrik imbirówke popijaną dla odmiany drinkiem (wow!!!) Lene aquavit itd itd takze nietrudno sobie wyobrazic, jaka po chwili mielismy faze... W miedzyczasie przewijaly sie przesmieszne konkursy... Najbardziej podobalo mi sie, jak w kilkuosobowych grupach mielismy zaspiewac "Jolene" Doly Parton

Nigdy wczesniej tego nie slyszalam... To naprawde piekny kawalek...
http://applejack.wrzuta.pl/film/9XoULYDVzN/jolene_-_dolly_parton


Dostalismy scene z profesjonalnym oswietlenie, naglosnieniem i instrumentami do dyspozycji... Bawilismy sie zajebiscie!
Wygrala druzyna Toma, ktora zmienila slowa odpowiednio do sytuacji i przygotowali inscenizacje slowno muzyczna w iscie thillerowej scenerii. Nagrodą bylo... obrzydliwie slodkie peach three do bólu bleeeeeeee Byli bardzo dzielni i żlopali ostro... ciekawa jestem, kto pierwszy puscil pawia hahahah Jaka ja im bylam wdzieczna, ze to oni wygrali!!!
Okolo 3 zadzwonilam po Krzysia bo czulam sie jak lotniskowiec, reszta wiary bawila sie do 6!!!
To jest ekipa!
Ciesze sie, ze tam trafilam, fajnie sie pracuje z tak pozytywnie zakręconymi ludzmi.

czwartek, 21 sierpnia 2008

Mój przedszkolaczek!!!


Moja księżniczka chodzi do przedszkola!!!
Sama w to nie wierzę ale to prawda:-) Przedszkole ma cudowne, Panie-ciocie cieple, mądre i w ogóle rewelacyjne... Od piewszego dnia uczą się pilnie polskiego, żeby na początku dogadywac się z Lalą:-)
W piątek bylysmy pierwszy dzien, tylko na 2 godzinki i caly czas razem, zeby Lala sie oswoila a ja zobaczyla jak wyglada dzien w przedszkolu. Drugiego dnia Lala zostala na godzinke sama, jednak byla bardzo smutna i przyjechalam po nia. Trzeciego dnia pamietala dzien poprzedni i nie wypuscila mnie w ogóle, wiec spedzilam w lesie z gromadką 22 dzieci caly dzien:-) za to w srodę wbiegla rano do sali a mnie kazala isc do pracy heh... Te kilka godzin lazilam po domu jak oblakana, nie moglam sobie znalezc miejsca. Gdy po nią pojechalam, zastalam ją przeszczęsliwą na placu zabaw!!! Kamien spadl mi z serca a jej zachwycona buzia się nie zamykala. Na dowidzenia ukochala nawet swoje Panie:)
Za to dzis chyba sie nie wyspala, a my (odwiozlam ja z Kamilą) przeciągalysmy pozegnanie, bo dzieciaczki mialy bardzo fajne zajecia i Lala się rozplakala, jak powiedzialam, ze musze isc:-( Hanna Marta powiedziala, zebym sie nie martwila, ona zajmie się Lalą. Wstalam wiec, i nie ogladajac sie za siebie wyszlam... I to bylo najgorsze pięć metrów w moim życiu. Serce mi sie rozdzieralo bo za sobą slyszalam placz mojego skarba. Jeszcze nigdy nie czulam takiego żalu, mialam wrazenie, ze padne zanim dotre do drzwi. Jak robot zeszlam na dól i stalam dluzsza chwile kompletnie zamorczona. Po chwili dotarlo do mnie, ze jej placz ucichl, mimo to czulam sie strasznie i dlugo trwalo, zanim sie pozbieralam. Dopiero po telefonie z przedszkola, że juz zupelnie sie uspokoila zlapalam glębszy oddech. I żeby zagluszyc wyrzuty sumienia kupilam jej 2 torby ciuchów, zabawek i slodyczy... Popoludniu, jak po nią przyjechalam siedziala zadowolona kolo Pani i wcinala owoce:-)
Mimo wszystko nigdy nie zapomnę tego dnia...
Już zaczelam miec watpliwosci. Czy nie jest za malutka, czy nie lepiej jej ze mna w domu... Z drugiej strony widzialam, jak dzieciaki tam czują się swietnie. Jakie mają fantastyczne gry i zabawy, codzienne wycieczki na 4 godziny w góry!!! Cóż ja jej moge zaoferowac w domu, szczególnie jesienia i zimą. Widze, ze po tych kilku dniach coraz wiecej opowiada o przedszkolu, podoba jej sie i chce tam wracać. A w dodatku podsluchalam dzis, jak podczas zabawy z Kornelem nagle zaczęla wolac go po norwesku!!! Krzysiek spytal ja co to znaczy a ona na to: tak dzieci w moim przedszkolu mnie wolają:-D
Pękam z dumy!!!

niedziela, 10 sierpnia 2008

cd... wesoło było:-)











Polska imprezka w Bergen!!!



Dawno tu nic nie pisalam, ale bylam baaaardzo zajęta... Przygotowywalismy polską imprezę w Landmarku... Pracy bylo baaardzo duzo... Wyslalam setki zaproszeń, przygotowalam prezentację o naszym kraju, 3 dni i 2 noce stalam przy garach ale bylo warto! Mimo wielu wątpliwosci wszystko wypalilo rewelacyjnie!!! Udalo nam się zdobyć niemożliwe do zdobycia skladniki, byl więc i bigos i ogórki kiszone, swojska szynka, krakowska, mysliwska, smalczyk, sernik i mnóstwo innych pysznosci! Daniel zaopatrzyl bar w żubróweczke (którą dopingowal nas przy garach;)
Przyszlo ponad 100 osób. Zaczęlimy projekcją "MISIA", później wyzerka i szalenstwo przy polskiej muzyce. W międzyczasie karaoke dla chętnych i quizy o Polsce dla Norwegów! Mielismy sponsora, więc nagrody niebylejakie (telefoniki LG) Nikogo nie trzeba bylo namawiać! Po kilku piwach na przemian z żubrówką mialam zajebisty humor i parcie na szklo hihihi Dorwalam sie do mikrofonu i klepalam trzy po trzy non stop
;-) Bar byl zreszta oblegany caly czas, więc bardzo szybko wszyscy mieli nastrój mocno zabawowy i rozpoczęlo sie szaleństwo jak na najlepszym polskim weselu.
A jak Pawel puscil "Jedzie pociąg" Rynkowskiego wszyscy jak jeden mąż doczepili się do lokomotywy (Sylwusi) Norwegowie, którzy nie zdążyli się doczepić mieli dzioby nieźle otwarte ze zdziwienia! Wszyscy, z którymi później rozmawialam stwierdzili, ze w zyciu nie widzieli taaakiej imprezy! Odebralam mnóstwo podziękowań i gratulacji, dowiedzialam się, że bylam królowa tej nocy... to bardzo mile:-) Nie wiem czy to za sprawa piwa, szampanskiego humoru czy nowej kiecki ale czulam sie fantastycznie! A moze to mój Krzys (stal na bramce w tę noc) pozwolil mi się tak poczuc bo wodzil za mną zachwyconym wzrokiem ... Powinien zawsze tak na mnie patrzeć... to dodaje skrzydel.
Podsumowujac - mimo wszelkich obaw wszystko udalo sie kapitalnie! Mam nadzieje, ze bedziemy mogli wkrotce to powtorzyc!