poniedziałek, 31 maja 2010

mimo wszystko...

Szkoda mi tego wyjazdu bardzo ale życie musi toczyć się dalej. Choć mam mętlik w głowie i naprawdę nie wiem, w kórym kierunku powinnam teraz iść, wciąż się uśmiecham. A to chyba dobrze. (No chyba, że mi tak bardzo padło na łeb hehe)
W Bergen dziś świeci piękne słońce... a w Paryżu leje;)

niedziela, 30 maja 2010

Paris, Paris...kurwa

Właśnie powinnismy lądować w Paryzu. Na walentynki kupiłam nam bilety na romantyczny wyjazd... tylko we dwoje. I naprawdę bardzo chciałam tam polecieć. Ale faceci naprawdę są z Marsa albo nawet ze Snickersa... Tak się pożarliśmy, że masakra. Bilety przepadły, ja mam wkurwa na maxa i 100 lat mi nie przejdzie. Ja pierdolę, czemu małżeństwo to taka skomplikowana instytucja???




FUCK!!!

sobota, 1 maja 2010

Chory świat:(

Dziś rano pod policką dyskoteką jakiś pierdolony debil  jednym ciosem noża zabił mojego kuzyna. Marcin miał 21 lat, sportową karierę przed sobą, głowę pełną marzeń, cały świat u stóp... Morderca zadał znienacka jeden cios w serce i uciekł. Nie mogę się otrząsnąć. Kilka dni temu rozmawialiśmy... Na jego opisie gg wciąż: "Czasem w klub idziemy, wtedy znów pijemy, żeby z dup tych panien zdjąć piżamy... Z ekipą:-D"

Mam nadzieję, że po tamtej stronie też jest szczęśliwy...