wtorek, 20 kwietnia 2010

Sharm el Sheikh, kwiecień 2010















































W końcu się doczekałam:) Tydzień świąteczny spędziliśmy w Egipcie. To moje pierwsze święta tam... i raczej ostatnie. Chyba jednak jestem tradycjonalistką i nie bardzo pasowało mi aż takie oderwanie od rzeczywistości. Co prawda miałam ze sobą koszyczek ze święconką, dzieci odwiedził zajączek i śmingus-dyngus był wyjątkowo mokry... ale brakowało mi świątecznego stołu, przyjaciół, atmosfery, wiosny:-) Największy półmisek cudownych owoców morza nie był w stanie zastąpić żurku, sernika i pieczonej karkówki. Nie w święta... Chyba za długo mnie tam nie było, bo po przylocie miałam wręcz problem z odnalezieniem się. Włóczyłam się po old markecie i za cholerę nie mogłam sobie przypomnieć, za co kocham Egipt. Na szczęście ten stan szybko minął, tak jak szybko mijały kolejne dni tygodnia, a nam coraz smutniej było, gdy zbliżał się dzień powrotu. Podsumowując tydzień był cudownie słoneczny, romantyczny i błogo leniwy. Do pełni szczęścia brakowało nam tylko towarzystwa. O wiele lepiej odbiera się Egipt z rozrywkową ekipą i promilem we krwi:-)

niedziela, 11 kwietnia 2010

Katyń 2010


10 kwietnia o 8:56 w Smoleńsku rozbił się samolot rządowy. Na pokładzie była para prezydencka, politycy, generałowie oraz załoga. Nikt spośród obecnych w samolocie nie przeżył katastrofy. Lecieli na obchody 70 rocznicy zbrodni katyńskiej...
Gdy dowiedziałam się o tragedii, byłam przekonana, że to sprawka Putina. Że po raz kolejny chciał pokazać światu, jaką ma władzę. Jak jest zdolny do wszystkiego. Być może to niesprawiedliwe, ale nie mogę wyzbyć się tego przekonania. Doszukuję się triumfu w jego oczach, choć bardzo chcę wierzyć, że świat nie może być aż tak zły...


Mimo, że nie głosowałam na Lecha Kaczyńskiego wiem, że to był Nasz Prezydent. Czuję ogromny smutek a jednocześnie wtyd, że często szydziłam z niego i jego żony i krytykowałam ich niesprawiedliwie. Ktoś wczoraj w tv powiedział, że to najbardziej niedoceniony polityk. I miał rację. Paradoksalnie, jego śmierć dopiero wyniesie go na karty historii jako wielkiego patriotę i dobrego przywódcę. Niech spoczywa w pokoju...

Współczuję z całego serca rodzinom wszystkich ofiar katastrofy...

Już po raz drugi czuję się w Norwegii jak sierota. Pierwszy raz, pięć lat temu, gdy odszedł nasz Papież, Jan Paweł II... i teraz, gdy niespodziewanie odeszli reprezentanci naszego kraju. Cała Polska pogrążona jest w żałobie a w Norwegia żyje jak gdyby nigdy nic. Z jednej strony nie ma się co dziwić... ale ciężko w takiej chwili być z dala od ojczyzny.