poniedziałek, 30 marca 2009

Rozwiązanie zagadki:)

Jako pierwsza prawidłowej odpowiedzi udzieliła Sylwia:-)
Nagrodą będzie cypryjskie wino wypite w moim miłym towarzystwie:-)
8-go maja lecimy na Cypr:)
Skarbówka rozliczyła zeszłoroczny podatek, dostaniemy zwrot:-)
Za mój opłaciłam Turcję w sierpniu, Krzyśka starczył na Cypr:-)
Kilka tygodni temu wpadłam na pomysł wypadu na wyspę miłości, zamówiłam przewodnik i dałam cynka do ulubionego biura podróży. Jak tylko pojawiła się fajna oferta, zadzwonili i... lecimy! To najgorętsza wyspa na morzu Śródziemnym, w maju wszystko tam kwitnie i na pewno będzie przepięknie:) Ayia Napa - tak nazywa się miejscowośc, to jedna wielka imprezownia, tętniąca życiem dzień i noc, z deptakami rozrywki i pięęęknymi plażami
Już się nie mogę doczekać!!!

niedziela, 29 marca 2009

Jedynka szefem kuchni:-)

Tom - Landmarkowy szef kuchni wybiera się na urlop tacierzyński, wobec tego ktoś musi przejąć jego obowiązki... Zarząd zdecydował, że część z nich przejmę ja i tak, na razie 1 weekend w miesiącu ja rządzę w kuchni:-) Przeszłam ekspresowe szkolenie, Tom sprzedał mi sporo sztuczek, pomysłów, przepisów... dostałam też w dużej mierze wolną rękę w ustalaniu menu:-) Fajowo...
Znów będę robić, to co lubię... Mam nadzieję, że się sprawdzę a moje pomysły przypadną do gustu konsumentom:-) Muszę się dobrze przygotować, żeby nie dać plamy. Postanowiłam testować nowe smaki, efekty postaram się dokumentować na blogu. Pojawią się więc przepisy, zdjęcia, opinie:-)

sobota, 28 marca 2009

Zagadka:)

W maju wyjezdzamy na piękną, gorącą wyspę:-)
Pod względem podziału politycznego jest ona zaliczana do Europy, jednak pod względem położenia znajduje się w Azji – na terenie Bliskiego Wschodu we wschodniej części Morza Śródziemnego, na południe od Turcji. To tam bogini piękna, kwiatów, miłości, pożądania i płodności - Afrodyta wyłoniła się z piany morskiej...
Co to za wyspa???

poniedziałek, 23 marca 2009

TVN:-)

Ale beka!!!
Od kilku dni wydzwaniają do mnie z TVN-u. Przygotowują program o wysokich laskach i zbierają informacje. Znaleźli mnie na forum: Wysokie kobietki hahaha
Najchętniej widzieliby mnie w "Rozmowach w toku" ale program kręcą za kilka dni i raczej nie dogramy tego, za daleko mieszkam:)

czwartek, 19 marca 2009

Lusia:)

Lusia była u mnie na weekend!!!
Tak chciałam ją zobaczyć, (Adam nie moze zrozumieć, że za sobą tak tęsknimy) na szczęście nie zasanawiała się w ogóle! Wsiadła w samolot i już tu była. Ja niestety nie mogłam witać jej na lotnisku, bo nie udało mi się zamienić w Landmarku, ale już od 21.oo imprezowaliśmy w domku z Harnasiami i Szkodniczką:-) (Beatka ma coś nowego... hmmm zajebiste to:) od kiedy zobaczyłam, też mi chodzi po głowie takie nowe:)) Tomasiuczki też mieli być ale... Basia wylądowała w szpitalu ze strasznym bólem brzucha:(( W dodatku powyłączali telefony i nie mieliśmy pojęcia co się dzieje. Ale już jest duzo lepiej, lekarze w końcu znaleźli przyczynę i dali torbę leków, które skutkują. Za to mnie dopadło najgorsze zapalenie ucha, jakie można sobie wyobrazić. Od tygodnia wyglądam jak chomik, wyję z bólu, gorączkuję i w ogóle czuję się masakrycznie
źle:( Byłam u lekarza, mam antybiotyk, ale działa on tak wolno, że brak słów. Dziś jest pierwszy dzień bez środków przeciwbólowych i nawet mogę chodzić i jeść. Wcześniej każdy ruch sprawiał okropny ból. Leki przeciwbólowe żarłam jak najęta, aż przedawkowałam. Przez całe życie tyle nie zjadłam. Wciąż nic nie słyszę ale mam nadzieję, że do weekendu mi minie. Zła jestem cholernie na to dziadostwo. Tydzień wyjęty z życiorysu! Zamiast baraszkować w sypialni, leżę jak kłoda i stękam. FUCK!!!

wtorek, 10 marca 2009

:-)

Halinka mi ostatnio napisała:
łóżko ma cztery rogi, pogodzi ręce i nogi...


i miała rację;-)

uffffffff...

poniedziałek, 9 marca 2009

:(

to jednak nie koniec wojny...
wręcz, wygląda na początek...






tylko, że ja juz nie mam siły...

niedziela, 8 marca 2009

Dzień Kobiet, dzień kobiet...


A ja na przekór najnowszym trendom wcale, ale to wcale nie jestem i nigdy nie byłam feministką:) Nie chcę być niezalezna, nie mam zamiaru wbijać gwoździ, nie mam za grosz orientacji w terenie i potrzebuję silnego, męskiego ramienia! I wolę mieć kierowcę niz być kierowcą:)
I chcę obchodzić Dzień Kobiet jak kobieta:)

i ucieszyły mnie dziś baardzo wszystkie miłe życzenia!
I gozdziki od Henia:-)
i kartka od Marcinuków:-D
http://www.ekartki.pl/otrzymana_ekartka/

A najbardziej ucieszyły mnie róże na poduszce rano od męża.
I to co szeptał do ucha cały dzień:-)
A już się bałam, że się nigdy nie pogodzimy... To nasza najdluzsza wojna, całe 3 tygodnie!!!
Na przeprosiny zabukowaliśmy wypad do Turcji, ale dopiero w sierpniu. Mam nadzieję, ze na wiosnę tez coś znajdę... w końcu ślęczę na stronach biur podrózy jak nawiedzona.
Ja naprawdę mam mocne odchylenia od normy;)
Marzy mi się wypad, np. z Cejrowskim na koniec świata...
W ogóle mogłabym nie rozpakowywać walizek... Góra tydzień po każdej wyprawie znów mnie ciągnie w nieznane... Od zawsze tak było...
Jako dzieciak przemierzałam z plecakiem Polskę wzdłuż i wszeż... Teraz mam apetyt na cały, wielki świat.
Najlepszym rozwiązaniem dla mnie byłby własny program podróżniczy...
Mam juz tytuł:-)
"Tam, gdzie mnie jeszcze nie było"

poniedziałek, 2 marca 2009

Red sea, blue sky, hot sun i Lusia:-)







Bardzo dawno tu nie zaglądalam... Tyle sie działo, że nie miałam czasu... Bo przecież był Egipt na przełomie listopada i grudnia, więc i przygotowania przed i ciężki powrót do rzeczywistosci po... I zaraz potem swięta i mnóóóstwo gosci... wesoło było, alkoholizowalismy sie codziennie, także w sylwestra juz mielismy niezłą wprawe. Była kapela na zywo i poprawiny nastepnego dnia:)
A teraz naprawdę muuuszę więcej o Egipcie...
Podróż nie należala do najbardziej komfortowych, bo wylot byl z Oslo. O ile do Oslo tłuklismy sie calą noc pociągiem, tak spowrotem wracalismy juz samolotem... ale dopiero nastepnego dnia rano hmm, bo lądowalismy prawie o pólnocy. Tak wiec przyszło mi spać na lawce z Nelkiem i młodym rumunem a Krzysiowi z norweżką i jej dzieckiem... hehe, ale warto bylo. Bo w Egipcie bylo podwojnie cudnie. Po pierwsze cudnie bo to mój Egipt, wciąż ten sam... glosny, upalny i pachnący... (choruję na Egyptus Chronicus od kiedy pierwszy raz zaciągnęlam się egipskim powietrzem), a po drugie cudny, bo byla tam moja Lusia (noo Kornik też, smiesznie z nim bylo) Zawsze marzylam o tym, zeby być tam z moją Lusią:-) I bylam. Mam nadzieje, ze nie ostatni raz:-)
Wygrzewalismy tylki na plazy, snoorkowalismy (najodwazniejsi nawet próbowali nurkowania) scigalismy sie quadami po pustyni (jeny, jestem nienauczalna... im bardziej chcialam skręcić w prawo tym bardziej quad jechal w lewo!!! hihi), blablalismy cale noce, wloczylismy po najciemniejszych uliczkach Hurghady w poszukiwaniu idealnych falafeli i spijalismy hektolitry lodowatej Stelli. Bardzo szybko zlecial tydzien i pojechali:-( My zostalismy tydzien dluzej, zeby odespac zaleglosci, najesc się na zapas owoców morza w El minie (nie wiem jakim cudem dopiero odkrylam El Mine, mają tam absolutnie cudowne żarelko... kurde oplulam klawiaturę na samą mysl) i wygrzac kosci. Nocami nammmiętnie zalewaliśmy łazienkę:-) Mielismy skromny ale sympatyczny hotel w cantum Dahab (mam do niego sentyment, bo to własnie w nim mieszkaliśmy, jak byliśmy w Egipcie poraz pierwszy)... co rano budzil nas spiew muezina, na bazar mielismy 3 kroki... Pogoda byla piękna bite 2 tygodnie, woda w morzu idealna... nigdy nie bylam w Egipcie w grudniu i w najsmielszych marzeniach nie przypuszczalam, ze bedzie az tak slonecznie.
Ale, wszak to Egipt... mój Egipt.
Tam zawsze swieci slonce:-)